Jak juz pisalam moim absolutnym hitem wsrod peelingow jest peeling St Ives, jednak ostatnio bylam w zwyklym sklepie spozywczym po zakupy i moja uwage przykula malutka, czarna saszetka z rysunkiem truskawek. Jest to peeling Marion, kupilam 1 saszetke na probe, byl jeszcze wariant winogronowy, jednak wybralam truskawkowy. Saszetka ma 10ml i kosztowala mnie 1zl, wiec smiesznie tania ;) Spodziewalam sie chemicznego zapachu truskawki a tymczasem po otwarciu poczulam sliczny truskawkowy zapach, bardzo mi sie podoba ;)
Jesli chodzi o dzialanie, to jest bardzo delikatny, kremowy i ma niewielkie ziarenka. Nie peelinguje tak dokladnie jak St Ives, jest bardzo delikatny. Nastepnego dnia moja cera wygladala praktycznie tak samo, wiec chyba nie zdzialal za duzo ;) Saszetka wystarczyla mi na 2 uzycia. Nie jest to jakis powalajacy produkt, jednak jak za taka cene mozna sobie smialo kupic na sprobowanie i chocby dla zapachu ;) Nastepnym razem wyprobuje wersje winogronowa.
Ja mialam wlasnie wersje winogronowa i bardzo ladnie pachnial i faktycznie byl delikatny, jak znajde gdzies wersje truskawkowa to na pewno sobie kupie ;)
OdpowiedzUsuńKremowy i delikatny - to może coś dla mojej naczynkowej cery :) Normalnie używam peelingów enzymatycznych, ale czasem mam ochotę na delikatne ziarenka i małe zdzieranko, jak go gdzieś znajdę, to kupię :)
OdpowiedzUsuń